Wróciliśmy z kolejnej podróży, tym razem z Laosu, i żeby tradycji stało się zadość opowiem dziś o kuchni laotańskiej.
Kuchnia laotańska jest dość podobna do kuchni wietnamskiej, o której pisałam wcześniej. Podobnie jak w Wietnamie zjeść można praktycznie wszędzie. Nie wszędzie można zjeść co się chce, czasem trzeba zjeść to co jest, ale generalnie jest smacznie, ostro i kolorowo.
Podobnie jak w Wietnamie w każdym najmniejszym miasteczku jest targ spożywczy, gdzie można kupić, a przynajmniej zobaczyć najróżniejsze owoce, warzywa, zioła czy różnego rodzaju dodatki mięsne czy rybne
Nie znam niektórych gatunków roślin, czasami po raz pierwszy się z nimi spotykałam.
Podstawą kuchni laotańskiej jest ryż oraz różnego rodzaju zupki.
Ryż podawany jest na różne sposoby - jako danie główne, np. smażony ryż z warzywami i jajkiem lub różnymi mięsami
jak również jako dodatek do innych potraw:
Ryż często podawany jest w wersji kleistej (sticky rice) i serwowany w takich koszyczkach:
Mięsa serwowane dla turystów to przede wszystkim kurczaki, wieprzowina, wołowina i ryby i praktycznie na bazie ryżu, któregoś z wymienionych dodatków i różnych warzyw i ziół komponowane były posiłki, które miały najróżniejsze nazwy.
Kolejnym daniem, które można było zjeść praktycznie wszędzie były zupy. W Wietnamie nazywano je pho, tu były to po prostu zupy gdzie rozróżniało się makaron - jajeczny lub ryżowy oraz dodatki, o których wspominałam wyżej (kurczak, wieprzowina, wołowina)
Do zupki przeważnie podawane są duże ilości różnej zieleniny, limonka, czasem kiełki lub ostra papryka
Zupa jest przeważnie dość łagodna i każdy doprawia ją do smaku - tak jak lubi - mniej ostra, bardziej ostra, wypalająca ;)
Najdziwniejszą zupę jaką zdarzyło nam się jeść, była zupa na bazarze w Paksan. Była pora śniadaniowa, pojechaliśmy na bazar po owoce na drogę, a na bazarze sprzedawali zupki, no to głodni zdecydowaliśmy się
Zrobiło się zamieszanie, bo pojawiły się trzy osoby, które chcą zjeść i na dodatek turyści. Tam jedli tylko miejscowi, najczęściej sprzedający na tym bazarze.
Tu wyboru z czym chcemy nie było, zupa była jedna.
Były w niej podroby, jakieś kości, chrząstki, skóry. Choć bardzo się starałam, nie wszystko chciało mi przejść przez gardło, więc część dodatków zostawiłam.
Za to jedną z najlepszych zup jakie jedliśmy, dostaliśmy w małej miejscowości nad jeziorem, w okolicy Tha Heua. Wyboru żadnego też nie było - zupa na wieprzowinie i dodatek też wieprzowina
ale była pyszna.
Kuchnia laotańska, mimo, że bazuje na ryżu, zupkach i makaronie, oferuje też inne smaki i ciekawe kompozycje, np. Pad thai
Morning glory fried
Fasolka z wieprzowiną
Zupa z kurczaka i czerwonego curry (podana oczywiście z ryżem)
oraz danie tradycyjne - sałatka z papai
tak ostra, że trzeba ją zamawiać jako dodatek, do czegoś bardziej neutralnego - sama nie do zjedzenia.
Jak wiadomo Laos nie ma dostępu do morza, ale przecież nie tylko w morzu pływają ryby ;) Jest Mekong i wiele mniejszych rzek, gdzie pływa tak wiele ryb, że można je łapać gołymi rękami.
A że ryby lubimy, gościły w naszym menu dość często - zarówno w knajpkach, gdzie podawano rybę z rusztu
jak i sami kupowaliśmy ryby wędzone
W Laosie bardzo popularne są też grille uliczne, gdzie można kupić różnego rodzaju mięsa, pulpeciki, kiełbaski, ryby itp. bezpośrednio z grilla
lub pieczone w liściach bananowca
Dania z grilla wymieniane są w przewodnikach jako coś czego należy koniecznie spróbować w Laosie
Na śniadania w Laosie jadaliśmy głownie zupki lub ryż, bo są to dania, które podaje się i je przez cały dzień. Jednak czasami zdarzało mi się zamówić coś bardziej europejskiego, jak tosty
jajko sadzone
czy omlet z wieprzowiną, który, nota bene, podawany był i tak z ryżem ;)
Jedynym słodkim daniem podawanym w restauracjach i jadłodajniach, choć sporadycznie i nie wszędzie, był sticky rice with mango, czyli kleisty ryż podawany z mango (choć w jednym miejscu widziałam w menu z bananem). Ryż jest gotowany w mleku kokosowym, bądź ryżowym i lekko dosładzany
Było to pyszne, zwłaszcza, że owoce mają tam świeże i dojrzałe.
Z innych słodyczy to jedliśmy tylko ciasteczka kokosowe - takie mini naleśniczki - pieczone na straganach
i raz na śniadanie skusiliśmy się na coś ala nasze pączki
tylko mniej słodkie i bardziej gumowate.
Inne słodkości oglądaliśmy tylko na wystawach
Nie spotkaliśmy za to w sklepach żadnych słodyczy typowo laotańskich. Dosłownie żadnych. Dużo znanych u nas marek, trochę słodyczy tajskich i chińskich, ale made in Lao kompletnie nic.
Za to owoców są tam ilości i rodzaje niespotykane u nas. Kupowaliśmy i jedliśmy sporo począwszy od małych bananów, przez papaje, mango, winogrona, passion fruit na smoczym owocu skończywszy, i wiele innych ;)
A do tego wszystkiego oczywiście świeże kokosy
Dużo owoców spożywaliśmy też w formie soków, bo w Laosie, w większych miasteczkach wszędzie, a w mniejszych głownie w restauracjach, można kupić soki lub shaki z najróżniejszych owoców i najróżniejszych owocowych połączeń
Są przede wszystkim świeże i bez dodatku innych produktów (do shake'ów dodają tylko lód)
Poza sokami piliśmy głownie wodę niegazowaną, choć i gazowana się zdarzyła,
znane u nas napoje
i nieznane u nas napoje
Piliśmy kawę po laotańsku
na dole szklanki jest słodkie mleko skondensowane, a na górze kawa. Jak się wymiesza to trochę za słodkie, ale spróbować można.
W Laosie mają jeden, ale za to bardzo popularny rodzaj piwa: Beerlao
Podstawowa wersja (5% alkoholu) jest w dość nietypowych butelkach o pojemności 640 ml. Są też inne wersje - mi bardzo podeszło Beerlao Amber - ciemne, łagodne, miodowe (butelka 320 ml).
Mocne alkohole coś ale Lao Whisky też istnieje, ale nie mam zdjęć, a próbowałam tylko raz w drinku.
Jeśli chodzi o ceny, jedzenie w Laosie jest tanie. Większość dań w restauracjach kosztuje od 10.000 do 30.000 KIP, co w złotówkach wychodzi od 4,50 do 13,50 zł. Nieco droższe są ryby, dania z rybą dochodzą do 50.000 KIP (22,50 zł).
Przekąski z grilla kosztują od 5.000 do 10.000 KIP (2,25 - 4,50 zł), a świeże soki i piwo po 10.000 KIP (4,50 zł)
Jak widzicie jest smacznie i tanio. Będąc w Laosie nie mieliśmy żadnych problemów żołądkowych i świetnie się czuliśmy, mimo, że warunki w jakich przygotowywano jedzenie znacznie odbiegają od znanych nam wymogów i standardów.
Polecam Wam kuchnię laotańską - można zjeść fajnie i niedrogo :)
Kuchnia laotańska jest dość podobna do kuchni wietnamskiej, o której pisałam wcześniej. Podobnie jak w Wietnamie zjeść można praktycznie wszędzie. Nie wszędzie można zjeść co się chce, czasem trzeba zjeść to co jest, ale generalnie jest smacznie, ostro i kolorowo.
Podobnie jak w Wietnamie w każdym najmniejszym miasteczku jest targ spożywczy, gdzie można kupić, a przynajmniej zobaczyć najróżniejsze owoce, warzywa, zioła czy różnego rodzaju dodatki mięsne czy rybne
Nie znam niektórych gatunków roślin, czasami po raz pierwszy się z nimi spotykałam.
Podstawą kuchni laotańskiej jest ryż oraz różnego rodzaju zupki.
Ryż podawany jest na różne sposoby - jako danie główne, np. smażony ryż z warzywami i jajkiem lub różnymi mięsami
jak również jako dodatek do innych potraw:
Ryż często podawany jest w wersji kleistej (sticky rice) i serwowany w takich koszyczkach:
Mięsa serwowane dla turystów to przede wszystkim kurczaki, wieprzowina, wołowina i ryby i praktycznie na bazie ryżu, któregoś z wymienionych dodatków i różnych warzyw i ziół komponowane były posiłki, które miały najróżniejsze nazwy.
Kolejnym daniem, które można było zjeść praktycznie wszędzie były zupy. W Wietnamie nazywano je pho, tu były to po prostu zupy gdzie rozróżniało się makaron - jajeczny lub ryżowy oraz dodatki, o których wspominałam wyżej (kurczak, wieprzowina, wołowina)
Do zupki przeważnie podawane są duże ilości różnej zieleniny, limonka, czasem kiełki lub ostra papryka
Zupa jest przeważnie dość łagodna i każdy doprawia ją do smaku - tak jak lubi - mniej ostra, bardziej ostra, wypalająca ;)
Najdziwniejszą zupę jaką zdarzyło nam się jeść, była zupa na bazarze w Paksan. Była pora śniadaniowa, pojechaliśmy na bazar po owoce na drogę, a na bazarze sprzedawali zupki, no to głodni zdecydowaliśmy się
Zrobiło się zamieszanie, bo pojawiły się trzy osoby, które chcą zjeść i na dodatek turyści. Tam jedli tylko miejscowi, najczęściej sprzedający na tym bazarze.
Tu wyboru z czym chcemy nie było, zupa była jedna.
Były w niej podroby, jakieś kości, chrząstki, skóry. Choć bardzo się starałam, nie wszystko chciało mi przejść przez gardło, więc część dodatków zostawiłam.
Za to jedną z najlepszych zup jakie jedliśmy, dostaliśmy w małej miejscowości nad jeziorem, w okolicy Tha Heua. Wyboru żadnego też nie było - zupa na wieprzowinie i dodatek też wieprzowina
ale była pyszna.
Kuchnia laotańska, mimo, że bazuje na ryżu, zupkach i makaronie, oferuje też inne smaki i ciekawe kompozycje, np. Pad thai
Morning glory fried
Fasolka z wieprzowiną
Zupa z kurczaka i czerwonego curry (podana oczywiście z ryżem)
oraz danie tradycyjne - sałatka z papai
tak ostra, że trzeba ją zamawiać jako dodatek, do czegoś bardziej neutralnego - sama nie do zjedzenia.
Jak wiadomo Laos nie ma dostępu do morza, ale przecież nie tylko w morzu pływają ryby ;) Jest Mekong i wiele mniejszych rzek, gdzie pływa tak wiele ryb, że można je łapać gołymi rękami.
A że ryby lubimy, gościły w naszym menu dość często - zarówno w knajpkach, gdzie podawano rybę z rusztu
jak i sami kupowaliśmy ryby wędzone
i jedliśmy np. na pace samochodu (w worku powyżej talerza jest oczywiście ugotowany ryż kupiony na bazarze)
Raz kupiliśmy ryby wędzone i poszliśmy kupić coś do ryby (znowu w Paksan). Wzdłuż Mekongu, na nabrzeżu były różne knajpki, poszliśmy do jednej, zmówiliśmy makaron, piwo i dodatki, a pani zabrała nam ryby i odgrzała na grillu
W Laosie bardzo popularne są też grille uliczne, gdzie można kupić różnego rodzaju mięsa, pulpeciki, kiełbaski, ryby itp. bezpośrednio z grilla
lub pieczone w liściach bananowca
Dania z grilla wymieniane są w przewodnikach jako coś czego należy koniecznie spróbować w Laosie
Na śniadania w Laosie jadaliśmy głownie zupki lub ryż, bo są to dania, które podaje się i je przez cały dzień. Jednak czasami zdarzało mi się zamówić coś bardziej europejskiego, jak tosty
jajko sadzone
czy omlet z wieprzowiną, który, nota bene, podawany był i tak z ryżem ;)
Jedynym słodkim daniem podawanym w restauracjach i jadłodajniach, choć sporadycznie i nie wszędzie, był sticky rice with mango, czyli kleisty ryż podawany z mango (choć w jednym miejscu widziałam w menu z bananem). Ryż jest gotowany w mleku kokosowym, bądź ryżowym i lekko dosładzany
Było to pyszne, zwłaszcza, że owoce mają tam świeże i dojrzałe.
Z innych słodyczy to jedliśmy tylko ciasteczka kokosowe - takie mini naleśniczki - pieczone na straganach
i raz na śniadanie skusiliśmy się na coś ala nasze pączki
tylko mniej słodkie i bardziej gumowate.
Inne słodkości oglądaliśmy tylko na wystawach
Nie spotkaliśmy za to w sklepach żadnych słodyczy typowo laotańskich. Dosłownie żadnych. Dużo znanych u nas marek, trochę słodyczy tajskich i chińskich, ale made in Lao kompletnie nic.
Za to owoców są tam ilości i rodzaje niespotykane u nas. Kupowaliśmy i jedliśmy sporo począwszy od małych bananów, przez papaje, mango, winogrona, passion fruit na smoczym owocu skończywszy, i wiele innych ;)
A do tego wszystkiego oczywiście świeże kokosy
Dużo owoców spożywaliśmy też w formie soków, bo w Laosie, w większych miasteczkach wszędzie, a w mniejszych głownie w restauracjach, można kupić soki lub shaki z najróżniejszych owoców i najróżniejszych owocowych połączeń
Są przede wszystkim świeże i bez dodatku innych produktów (do shake'ów dodają tylko lód)
Poza sokami piliśmy głownie wodę niegazowaną, choć i gazowana się zdarzyła,
znane u nas napoje
i nieznane u nas napoje
Piliśmy kawę po laotańsku
na dole szklanki jest słodkie mleko skondensowane, a na górze kawa. Jak się wymiesza to trochę za słodkie, ale spróbować można.
W Laosie mają jeden, ale za to bardzo popularny rodzaj piwa: Beerlao
Podstawowa wersja (5% alkoholu) jest w dość nietypowych butelkach o pojemności 640 ml. Są też inne wersje - mi bardzo podeszło Beerlao Amber - ciemne, łagodne, miodowe (butelka 320 ml).
Mocne alkohole coś ale Lao Whisky też istnieje, ale nie mam zdjęć, a próbowałam tylko raz w drinku.
Jeśli chodzi o ceny, jedzenie w Laosie jest tanie. Większość dań w restauracjach kosztuje od 10.000 do 30.000 KIP, co w złotówkach wychodzi od 4,50 do 13,50 zł. Nieco droższe są ryby, dania z rybą dochodzą do 50.000 KIP (22,50 zł).
Przekąski z grilla kosztują od 5.000 do 10.000 KIP (2,25 - 4,50 zł), a świeże soki i piwo po 10.000 KIP (4,50 zł)
Jak widzicie jest smacznie i tanio. Będąc w Laosie nie mieliśmy żadnych problemów żołądkowych i świetnie się czuliśmy, mimo, że warunki w jakich przygotowywano jedzenie znacznie odbiegają od znanych nam wymogów i standardów.
Polecam Wam kuchnię laotańską - można zjeść fajnie i niedrogo :)